Nie tak miało być.
I
właśnie wtedy serce pękło mi na pół.
To
było ostatnią rzeczą jaką się spodziewałam.
Wiedziałam,
że nic z tego nie będzie,
ale
nigdy nie pomyślałam,
że
takie coś może mnie tak zniszczyć.
Przez
ten cały czas żyłam z nadzieją na lepsze jutro. Wiedziałam, że
nie stanie się nic co by miało to spełnić, ale też nic co miałby
to popsuć. Myliłam się?
Sądziłam,
że to nie zaboli, że moja nadzieja we wszystko mnie nie zabije, nie
zgubi. Cholera.
To
nie miało boleć! To miała być tylko maleńka nadzieja we mnie o
której nikt się nie dowie i nikt jej nie złamie. To miało zostać
tylko dla jakiejś naiwnej części mnie. Byłam święcie
przekonana, że jestem na tyle silna, że nic mnie nie złamie.
Jednak widok jego z tą s u k ą… Nie, nie, nie.
To
wszystko się nie układa. Nic, kurwa, nic. Miało nie być happy
endu, ale też nie miało być
sad endu. Nie
wiedziałam, że głupia nadzieja może tak załamać. Nadal nie mogę
się pozbierać.
To
nic. To nic. To nic.
Powtarzam
to sobie ciągle, w kółko, ale nie działa. Nie ma prawa działać.
Skoro to światełko w moim ciele zgasło dlaczego miałoby cokolwiek
działać? Ja się wyłączyłam. Hm. A może po prostu jestem już
zepsuta? Może jest ktoś kto nagle pojawi się i mnie naprawi, bądź
włączy? Warto znów mieć nadzieję? Może jednak nie, już się
przekonałam jak zniszczona nadzieja niszczy, drugi raz nie dam już
rady. Wtedy będę tylko wrakiem człowieka. Niczym innym. Będę
pusta. Wtedy nawet myślenie o tym kim nie jestem i jestem nie będzie
mieć sensu.
Może
się myliłam do tego, że jestem wystarczająco silna, ale na pewno
nie myliłam się do tego, że nic dobrego nie powinno być.
Siedzę
teraz tutaj, sama, słucham ulubionej muzyki i mam ochotę płakać-
ale nie mogę – nie poddam się temu znowu. Ja jeszcze nie
przegrałam. Nie, nie, nie.
Zaraz
muszę się zbierać. Muszę iść na trening, nie mogę ich
opuszczać. Czuję straszny stres i strach przed wyjściem do ludzi,
do tych których którzy powinni być moimi przyjaciółmi. Nie umiem
się zachować. Chcę zostać w domu, ale wtedy zejdę jeszcze niżej
niż jestem, będę bliżej dna.
Komentarze
Prześlij komentarz